II. NATO wobec światowych wyzwań XXI wieku
Kontekst globalny
Jaki jest świat, któremu sojusznicy muszą stawić czoło u progu XXI wieku- Jak na razie, nie ma zgody co do opisu sytuacji międzynarodowej, powstałej po zakończeniu zimnej wojny. Państwa członkowskie NATO starają się ją ukształtować w taki sposób, by sprzyjała trwałemu pokojowi i stabilności oraz rozwojowi demokratycznych wartości i instytucji. Nie ma jednak pewności co do efektów, jakie przyniosą te wysiłki.
Gdybyśmy mieli przeprowadzić bilans, to musielibyśmy stwierdzić, że Europa jest obecnie bardziej sympatycznym miejscem niż była w czasach zimnej wojny. Skończyła się konfrontacja militarna. Stopniowo zastępuje ją system bezpieczeństwa, oparty na rozwoju współpracy obronnej, konsultacjach politycznych i integracji europejskiej. Zatem można mówić o powiększeniu się strategicznej przestrzeni, dającej nam więcej miejsca do zaczerpnięcia powietrza. Jeśli jednak przyjmie się ją jako coś oczywistego, przestrzeń ta może się zmniejszyć, prowadząc do nowych napięć i konfliktów. Przewidywanie nowych problemów i łagodzenie skutków, jakie potencjalnie mogą one przynieść interesom ich narodów, należy do zadań pochodzących z wyboru przywódców państwowych i polityków. Nadchodzące lata niosą ze sobą rzadką historyczną szansę ukształtowania rzeczywistych warunków dla bezpieczeństwa europejskiego.
Obraz świata XXI wieku poza granicami Europy wywołuje mieszane uczucia. Rosja i Chiny, dwa mocarstwa na kontynencie euroazjatyckim, z których każde posiada broń jądrową, nadal odgrywają rolę decydującą o przyszłym bezpieczeństwie państw NATO. Stosunki między Sojuszem a Rosją i Chinami znalazły się w stanie niebezpiecznego zawieszenia - pomiędzy współpracą a konfliktem. Rosyjskim reformom zagrażają silne tendencje nacjonalistyczne i prokomunistyczne, a także niepewna kondycja gospodarki. Kierunek, w jakim będzie się rozwijać sytuacja polityczna i gospodarcza, znajduje się w znacznym stopniu poza naszym wpływem i kontrolą. Z kolei Chiny stają się coraz poważniejszym partnerem w międzynarodowym systemie gospodarczym. Jednak ich olbrzymi i rozwijający się rynek ostro kontrastuje ze stosunkowo zamkniętym systemem politycznym, który odmawia obywatelom respektowania praw człowieka, uważanych w demokratycznych państwach Zachodu za oczywiste.
Wydaje się, że państwa, które powstały na Kaukazie i w Azji Środkowej w efekcie rozpadu Związku Radzieckiego, pozostaną potencjalnym źródłem destabilizacji i niepewności jeszcze przez wiele lat XXI wieku. Nawet jeśli uda im się zrobić krok w kierunku reform i demokracji, postęp w tym zakresie będzie raczej powolny, a brak stabilności może wywołać problemy sprzyjające powstawaniu napięć w Europie i poza nią.
Na południe od Europy takim gotującym się tyglem jest Bliski Wschód. Co prawda proces pokojowy niesie nadzieję na wzrost stabilności w tym regionie, ale prawdopodobnie podstawowe różnice i napięcia, jakie występują w stosunkach między Izraelem i jego sąsiadami, trwać będą jeszcze długo po wkroczeniu w XXI wiek. Radykalne reżimy istniejące w Libii, Iraku i Iranie mogą zagrażać stabilności regionalnej, a także dostępowi społeczności międzynarodowej do źródeł energii.
Niebezpieczeństwo, jakim jest terroryzm, oraz próby pozyskania broni jądrowej, biologicznej i chemicznej to konsekwencja niezadowolenia z istniejącego status quo. Broń masowego rażenia nadal pozostaje potężnym instrumentem w rękach tych, którzy pragną zdobyć przewagę nad swoimi przeciwnikami. Słabość rosyjskich sił zbrojnych i możliwość destabilizacji w Rosji rodzą niepokój, że jej broń jądrowa można wpaść w ręce radykalnych reżimów czy terrorystów. Istnieją również obawy, że rosyjscy naukowcy i inżynierowie, pracujący nad technologiami jądrowymi, chemicznymi, biologicznymi czy rakietowymi, sprzedadzą swe umiejętności i wiedzę tym, których intencje wcale nie są przyjazne. Cele polityczne, jakie stawiają sobie Chiny oraz ich dążność do osiągania korzyści z międzynarodowego handlu bronią, mogą być sprzeczne z celem NATO, jakim jest nierozprzestrzenianie broni. Brak stabilności w Rosji czy Chinach oraz zagrożenia dla pokoju na Bliskim Wschodzie stanowią więc poważne wyzwania na przyszłość.
Bieda, głód czy konflikty na śmierć i życie, wybuchające w wielu regionach świata, są niczym bomby zegarowe. Migracja ludności z południa na północ może wywołać w państwach NATO problemy polityczne lub trudności z zasobami naturalnymi, szczególnie na południu Europy. Dostęp do nich nadal pozostanie źródłem napięć i potencjalnych konfliktów. Globalne przemiany środowiska naturalnego mogą jeszcze pogorszyć obecną sytuację w tym zakresie. O ile nie rozwiąże się lub nie poprawi problemów gospodarczych, społecznych i politycznych, warunki panujące w Afryce, Azji i w innych miejscach świata nadal będą stanowić wyzwanie dla bezpieczeństwa globalnego.
Świat XXI wieku niewątpliwe stanie się świadkiem jeszcze szybszego niż dotąd tempa rozwoju techniki. Choć może mieć on zarówno pozytywny, jak i negatywny wpływ na społeczeństwa i ich bezpieczeństwo, to i tak nie da się go uniknąć.
Chociaż rozwój techniki może powodować nowe wyzwania, istnieje duże prawdopodobieństwo, że znane dobrze problemy polityczno-gospodarcze XX wieku pozostaną nie rozwiązane także w następnym stuleciu. I chociaż obszar interesów ukształtowanych na fundamencie wspólnych wartości jest ogromny, każdy z narodów NATO jest unikalną wypadkową własnych doświadczeń historycznych i kulturowych. Wynika z nich różnorodność, która z jednej strony wzbogaca Sojusz, ale z drugiej - stwarza również problemy. Nie znikną one prawdopodobnie wraz z nastaniem XXI wieku, ponieważ są efektem różnych punktów widzenia na takie sprawy, jak na przykład ta, kiedy i jak należy stosować siłę w imię realizacji celów Sojuszu, jak postępować z wrogimi reżimami, czy też jak odnosić się do siebie w ramach NATO.
Istnieje małe prawdopodobieństwo, by na początku XXI wieku którekolwiek państwo mogło dorównać siłą polityczną, gospodarczą czy militarną Stanom Zjednoczonym. Wyjątkowa pozycja, jaką USA zajmuje w Sojuszu wśród równych sobie państw, nadal będzie rodzić w Europie obawy co do nadmiernych wpływów amerykańskich, a w Stanach Zjednoczonych - powracać jako kwestia nierównego podziału obowiązków.
W nadchodzących dekadach proces integracji europejskiej może przyczynić się do powstania wystarczająco spójnej Europy, która sprawiedliwiej rozdzieli obowiązki pomiędzy członków Sojuszu. Coraz bliższa unia walutowa może przyczynić się do zacieśnienia unii politycznej. Jednocześnie jednak przebiegający równolegle proces rozszerzania Unii Europejskiej o nowych członków spowoduje, że unia polityczna stanie się bardziej iluzoryczna. W okresie co najmniej kolejnych dziesięciu lat Europa pozostanie najprawdopodobniej zespołem państw w coraz większym stopniu uzależnionych od siebie i od wspólnych instytucji, które jednak nie będą gotowe do uczynienia ostatecznego kroku w kierunku pełnej unii politycznej.
W XXI wieku prawdopodobnie nadal nie uda się odpowiedzieć na pytanie, jak stworzyć taki międzynarodowy system gospodarczy, który zaspokajałby potrzeby indywidualne i zbiorowe państw będących jego częścią. Dzisiaj opiera się on głównie na konkurencji, a co za tym idzie, także w pewnym stopniu na występowaniu konfliktów. Jednak tak naprawdę zadziała on z powodzeniem dopiero wówczas, gdy konkurencję zastąpi kompromis i - w rezultacie - współpraca. Wszystko wskazuje na to, że w XXI wieku handel i gospodarka będą czasem rodzić napięcia w stosunkach pomiędzy państwami członkowskimi NATO, a politykom nadal przyjdzie stawiać czoło problemom utrzymania równowagi pomiędzy kosztami i korzyściami, która zapewni ciągłą polityczną więź z takim systemem gospodarczym.
W chwili wkraczania w XXI stulecie sojusznicy działają w świecie nacechowanym coraz to nowymi wyzwaniami i możliwościami. Nie można przewidzieć, jak będzie wyglądał on za dziesięć, dwadzieścia czy trzydzieści lat. Jednak narody mają możliwość pozytywnego kształtowania tej przyszłości. Takie właśnie zadanie stoi przed państwami członkowskimi NATO, i jemu poświęcony jest niniejszy raport.
Wyzwania i szanse
W kierunku stabilności w Europie Środkowej i Wschodniej. Istnieje możliwość, przynajmniej teoretycznie, że dawne nieporozumienia i problemy mogą wywołać destabilizację w Europie Środkowej i Wschodniej. Jednak dzięki włączaniu narodów tego regionu w struktury europejskie i euroatlantyckie, już teraz udaje się zmniejszyć rolę czynników destabilizacyjnych. Chęć przystąpienia do NATO powoduje, że potencjalni kandydaci z tego regionu starają się niwelować dzielące ich - czasami nawet od wieków - różnice, będące kością niezgody w stosunkach między państwami ościennymi. Dopóki NATO i Unia Europejska kontynuować będą proces rozszerzania swego składu, obszar pokoju i stabilności, niegdyś ograniczający się do Europy Zachodniej, będzie się powiększał, obejmując także resztę kontynentu. Największym zagrożeniem dla stabilności w tym regionie byłoby przeświadczenie, że niektóre państwa nie zostaną włączone w ten proces. Mogłoby ono wywołać nowe niepokoje i odświeżyć stare spory, które trudno byłoby kontrolować i rozwiązać.
Ważnym czynnikiem, który zadecyduje o przyszłym bezpieczeństwie europejskim, jest to, czy Ukraina nadal będzie zdążać w stronę demokracji i niezawisłości. Destabilizacja tego kraju lub ograniczenie jego suwerenności mogą podważyć bezpieczeństwo i zagrozić interesom wszystkich państw tego regionu. Równie ważne jest to, by państwa bałtyckie nadal zmierzały w stronę pełnej integracji ze wspólnotą euroatlantycką.
Zapalna sytuacja na Bałkanach zagrożeniem dla pokoju w Europie. Nie będzie pokoju i bezpieczeństwa w całej Europie, jeśli Bałkany pozostaną miejscem zapalnym. Jest mało prawdopodobne, by w okresie najbliższych kilku lat pokój w Bośni i Hercegowinie udało się utrzymać bez pomocy z zewnątrz. Natomiast starania NATO, by zapewnić tam bezpieczeństwo, zwiększają szansę postępu w procesie porozumienia i odbudowy.
Mimo że od chwili podpisania porozumień z Dayton i rozmieszczenia sił pokojowych NATO nastąpił wyjątkowy wprost postęp na Bałkanach, jeszcze przez jakiś czas Sojusz będzie musiał udostępniać swoje siły zbrojne i przeznaczać środki finansowe na utrzymanie tam stabilności. I chociaż można by narzekać, że musi on dźwigać niechciany ciężar, o doświadczeniach zebranych w Bośni można powiedzieć, że "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło", i to z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że operacja w Bośni zakończyła się ogromnym sukcesem, uświadamiając znaczenie NATO w sytuacji światowej, ukształtowanej po zakończeniu zimnej wojny. Po drugie - ponieważ potwierdziła słuszność koncepcji nowych misji NATO. W wywiązaniu się z roli, jaka przypadła Sojuszowi w procesie pokojowym, pomogły międzynarodowe siły, które pod każdym względem - z wyjątkiem nazwy - są "międzynarodowymi połączonymi siłami do zadań specjalnych". To właśnie te siły - początkowo nazwane Siłami Wprowadzającymi Pokój (IFOR), a obecnie Siłami Stabilizującymi Pokój (SFOR) - w dużej mierze opierają się na decydującej przywódczej roli Stanów Zjednoczonych, choć należy odnotować, że w chwili obecnej wojska sojuszników europejskich stanowią większość sił zbrojnych rozmieszczonych na terenie Bośni. Kraje partnerskie, w tym Rosja, w sposób konstruktywny włączyły się w tę operację. Jednakże zapewnienie pokoju na Bałkanach pozostanie problemem stojącym przed państwami członkowskimi NATO jeszcze w XXI wieku, zanim w tym regionie nie zapanują normalne stosunki polityczno-gospodarcze, podobne do istniejących w pozostałej części Europy.
Region Morza Śródziemnego i Bliskiego Wschodu źródłem napięć i konfliktów. Wydaje się - niestety - że w XXI stuleciu źródłem napięć, konfliktów i wyzwań dla interesów państw członkowskich NATO pozostanie "rozszerzony Bliski Wschód". To w tym właśnie regionie napotykamy zarówno klasyczne, jak i "nowe" problemy bezpieczeństwa. Dla Europy i USA jest on, i najprawdopodobniej pozostanie, ważny ze strategicznego punktu widzenia. Jedynym tego powodem jest jego położenie w sąsiedztwie Europy, bowiem konflikty wybuchające na Bliskim Wschodzie mogą się rozprzestrzeniać na cały kontynent europejski. Wejście przez nieodpowiedzialne państwa w posiadanie rakiet dalekiego zasięgu oraz broni masowego rażenia może stać się źródłem poważnego zagrożenia zarówno dla krajów europejskich tego regionu, jak i dla znajdujących się w nim sił zbrojnych USA.
Jeszcze innym istotnym powodem jest uzależnienie USA i Europy od bliskowschodnich źródeł energii. Nic nie wskazuje na to, by sytuacja w tym regionie uległa w nadchodzących dekadach znacznej zmianie, a pogarsza ją dodatkowo fakt, że wiele źródeł energii znajduje się w rękach niedemokratycznych reżimów, co powoduje, że są one niepewne i niestabilne.
Mimo że w okresie ostatnich dwudziestu lat dokonał się znaczny postęp w procesie pokojowym na Bliskim Wschodzie, stosunki między Izraelem i większością jego sąsiadów pozostają nieuregulowane. Palestyńczycy zbliżyli się co prawda do celu, jakim jest odzyskanie ojczyzny i samorządności, ale stosunki między obywatelami obu krajów są nadal napięte. Ataki arabskich terrorystów na cywilne cele w Izraelu i akty odwetu skierowane przeciwko celom uważanym za bazy terrorystyczne są nieodłącznym elementem codziennego życia w tym regionie. I chociaż w efekcie porozumień z Camp David udało się w znacznym stopniu ustabilizować stosunki pomiędzy Izraelem i Egiptem, relacje z innymi krajami ościennymi są nadal napięte, co może przyczynić się do wybuchu konfliktu.
Stany Zjednoczone czują się zobowiązane do obrony swego sojusznika - Izraela, z czym zgadzają się nie wszystkie państwa członkowskie NATO. Bardziej krytyczny stosunek Europejczyków do Izraela doprowadził do różnic między amerykańską i europejską koncepcją rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Wydaje się, że rozbieżności w jego postrzeganiu utrzymają się także w XXI stuleciu. Ponieważ na interesy USA i Europy mają wpływ napięcia i konflikty w tym regionie, przed sojusznikami stanie zadanie wypracowania wspólnego podejścia do tych problemów, nawet jeśli będą występowały pewne różnice w ocenie ich przyczyn.
Rozbieżności w sprawie realizowanej polityki wobec Libii, Iraku i Iranu już teraz są poważnym źródłem napięć między sojusznikami i wydaje się, że nie znikną one także w przyszłości. Niewykluczone, że jeszcze za życia obecnych przywódców upadną niektóre ze wspomnianych reżimów, bowiem nie mogą one w nieskończoność zagrażać stabilności w tym regionie. Dopóki jednak będą istnieć, dopóty mogą stanowić zagrożenie dla interesów USA i Europy. Tak jak w przypadku konfliktu arabsko-izraelskiego, występujące między USA a ich europejskimi sojusznikami różnice w strategii wobec wymienionych państw będą wyzwaniem dla współpracy w ramach NATO. Także radykalny reżim w Algierii może stać się kolejnym czynnikiem destabilizującym sytuację w tym regionie.
Istnienie tak wielu źródeł niepokoju podkreśla wagę roli Turcji, która pozostaje aktywnie związana z Sojuszem i oddana jego celom, będąc jednocześnie zainteresowana postępem w sprawie swojego członkostwa w Unii Europejskiej.
Poza "tradycyjnymi" wyzwaniami, jakie dla bezpieczeństwa euroatlantyckiego niesie ten region, wskazać można również na nowe powody do niepokoju. Kiedy konflikty zbrojne, klęski żywiołowe, głód i inne okoliczności uniemożliwiają dalsze życie w jakimś kraju, jego mieszkańcy starają się przenieść w bezpieczniejsze miejsca. Tego typu wymuszone migracje w regionie Morza Śródziemnego stanowią zagrożenie dla członków NATO. Jak długo będzie ono istnieć - a wydaje się, że także w XXI wieku - będzie zmuszało państwa członkowskie do podejmowania coraz to nowych kroków, by zapobiec masowym migracjom czy złagodzić ich skutki. Te i podobne kwestie coraz częściej będą wymagać od sojuszników wykorzystywania raczej ich zasobów politycznych i gospodarczych niż użycia sił zbrojnych. Jednak obecność NATO w regionie Morza Śródziemnego - nie na zasadzie zagrożenia, lecz w celu współpracy - może stanowić gwarancję dla przyjaznych mu rządów oraz przyczyniać się do stabilności i bezpieczeństwa sojuszników.
Zagrożenie terroryzmem. Wyzwaniem dla interesów państw euroatlantyckich pozostanie terroryzm - wszystko jedno czy popierany przez rządy, czy też funkcjonujący w postaci niezależnych organizacji. To właśnie teraz, gdy państwa NATO są w stanie odeprzeć lub zapobiec potencjalnym wyzwaniom militarnym o tradycyjnym charakterze, istnieje prawdopodobieństwo, że państwa reżimowe czy ugrupowania radykalne będą się uciekać do strategii "asymetrycznych" - na przykład narażając na ryzyko ludność cywilną. Zarówno Stany Zjednoczone, jak i sojusznicy europejscy są potencjalnymi celami terrorystów, starających się osiągnąć własne cele polityczne. Dopóki istnieć będą zróżnicowanie ekonomiczne, niezadowolenie polityczne, a także radykalne ideologie, państwa NATO będą musiały zajmować się zagrożeniem terrorystycznym, a w uzasadnionych sytuacjach użyć sił zbrojnych w celu jego powstrzymania lub pokonania.
Inne zagrożenia: nowe technologie, rozprzestrzenianie broni i wojna informacyjna. Podobnie jak eskalacji napięcia, w XXI stuleciu należy oczekiwać wzrostu zagrożeń z powodu wielkiej różnorodności najnowszych technologii i możliwości, jakie one niosą. Dzięki nim siły zbrojne NATO można wyposażyć w nowe środki, ale w rękach potencjalnych przeciwników technologie te mogą stać się źródłem nowych zagrożeń. Na przykład, mimo kontroli eksportu czy podpisania układów w rodzaju Konwencji o zakazie broni chemicznej (CWC), w okresie pierwszych dziesięcioleci następnego stulecia, pewne kraje nastawione wrogo wobec Zachodu będą w stanie wyprodukować broń chemiczną i biologiczną oraz rakiety balistyczne i rakiety skrzydlate cruise, zdolne do jej przenoszenia. Chociaż nastąpił ostatnio postęp w kontroli zbrojeń nuklearnych, nie można wykluczyć, że dostęp do broni jądrowej i środków jej przenoszenia uzyskają kolejne państwa, jak tego dobitnie dowiodły Indie i Pakistan w 1998 roku.
Dodatkowym powodem do niepokoju jest eksport zaawansowanej technologicznie broni konwencjonalnej. Kurczący się popyt w krajach posiadających rozbudowany przemysł zbrojeniowy powoduje, że producenci broni zwracają się częściej w stronę rynków zagranicznych, oferując swoim ewentualnym klientom coraz bardziej wyrafinowane systemy. Rosnące podobieństwa technologii cywilnych i wojskowych, w połączeniu z postępującym uprzemysłowieniem, zwiększają szanse poszczególnych krajów na opracowanie wyrafinowanych typów broni. W efekcie może się zdarzyć, że państwom NATO przyjdzie stawić czoło przeciwnikom wyposażonym w systemy będące połączeniem najbardziej zaawansowanej powietrzno-rakietowej technologii obronnej, w samoloty ofensywno-defensywne, rakiety skrzydlate cruise, zdolne do niszczenia celów naziemnych i nawodnych, czy też inne technologicznie zaawansowane systemy. Można oczekiwać, że w przyszłości wzrośnie zagrożenie ze strony łodzi podwodnych - wraz z upowszechnieniem układów napędowych nie opartych na paliwie jądrowym i niezależnych od dostępu powietrza. Dzięki nim łodzie podwodne mogą pozostawać pod wodą nie tylko przez wiele dni, ale i tygodni. Tego typu systemy będą w stanie zakłócić funkcjonowanie linii telekomunikacyjnych i operacji morsko-desantowych, które odgrywają tak istotną rolę w powodzeniu wielu przedsięwzięć podejmowanych poza granicami NATO.
Poza tym stale rośnie zagrożenie ze strony tych narodów czy ugrupowań narodowościowych, które wykorzystują technologie komputerowe, aby zakłócić działalność infrastruktury cywilnej i wojskowej. Zakładając, że NATO nadal utrzyma swoją wiodącą pozycję w tradycyjnych systemach, górując tym samym nad potencjalnymi konkurentami, dla jego przeciwników bardzo atrakcyjny staje się atak na systemy informatyczne państw Sojuszu przy pomocy wirusów, wprowadzania błędnych informacji czy poprzez próby zniszczenia lub zakłócenia ich działalności w jeszcze inny sposób.
Wkraczając w XXI wiek, państwa NATO muszą więc być przygotowane na to, że ich przeciwnicy mogą zastosować strategie asymetryczne, wykorzystując dostępne niszczące technologie przeciw przewadze NATO w zakresie broni konwencjonalnej. Teraz, gdy państwa Sojuszu w coraz większym stopniu opierają się na systemach informatycznych - tak w życiu społecznym, jak i dla potrzeb wojska - stają się coraz bardziej narażone na wojnę informatyczną. Najnowsze technologie umożliwią też w XXI wieku małym grupom narodowościowym dostęp do destrukcyjnego potencjału, jakim dysponowały dotychczas jedynie państwa.
Środowisko naturalne - potencjalny czynnik destabilizacji. Poza klasycznymi przyczynami, takimi jak walka o władzę czy pobudki ideologiczne, czynnikiem destabilizującym czy zagrażającym bezpieczeństwu w XXI wieku może także stać się środowisko naturalne. Przyrost liczby ludności, degradacja ziem uprawnych, zanieczyszczenie środowiska, nadmierne wykorzystywanie zasobów wodnych, spadek liczebności ławic rybnych czy zmniejszenie się areału leśnego już teraz są powodem destabilizacji, wstrzymują rozwój gospodarczy, a w ekstremalnych przypadkach przyczyniają się do migracji na wielką skalę. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że problemy te zwiększą się jeszcze wraz z postępującymi zmianami klimatycznymi.
Szacuje się, że w ciągu najbliższych trzydziestu lat liczba mieszkańców większości krajów Afryki oraz Bliskiego i Środkowego Wschodu ulegnie podwojeniu. W roku 2020 mniej niż 20 procent populacji świata mieszkać będzie w krajach rozwiniętych. Mimo tak znacznego wzrostu zaludnienia, może nastąpić dramatyczny spadek produkcji rolnej w północnej Afryce i na południu Europy. Źródłem konfliktów w krajach Bliskiego Wschodu może się stać pogłębiający się brak wody. W skali świata dorzecza niemal 200 rzek leżą w granicach kilku krajów, w tym 57 w Afryce i 48 w Europie. Wystarczy, by jeden z nich postanowił zwiększyć swój udział w wykorzystaniu zasobów wodnych, żeby doszło do wzrostu napięcia czy nawet do konfliktu. Podnoszenie się poziomu morza może przyczynić się do migracji mieszkańców z obszarów przybrzeżnych i zarazem do zanieczyszczenia zasobów wody pitnej. W niektórych rejonach Bliskiego Wschodu dostęp do nielicznych źródeł wody już teraz jest powodem napięć, a projekty budowy zapór w krajach Europy Wschodniej czy w Turcji wywołują powszechną dyskusję. Chociaż trudno byłoby wskazać konkretne skutki degradacji środowiska naturalnego, można założyć, że nadal będzie rosło napięcie i konflikty w regionach, które już teraz są zapalne z przyczyn politycznych.
Rosja - przyjaciel bądź wróg. Większość z wyżej omówionych wyzwań, jakie stają przed NATO, nie ma nic lub niewiele wspólnego z bezpośrednim zagrożeniem i ryzykiem, jakie wiąże się Rosją. Tak naprawdę mogłaby ona stać się bardziej pomocna w rozwiązywaniu problemów bezpieczeństwa aniżeli tworzyć nowe zagrożenia. Według optymistycznego scenariusza, reformująca się Rosja nadal będzie wnosić swój wkład w międzynarodowy pokój i stabilność, jak to się stało w Bośni, a w stosunkach międzynarodowych coraz częściej występować w roli sojusznika państw euroatlantyckich. W takim przypadku stosunki między Rosją i państwami członkowskimi NATO, rozwijane za pośrednictwem Stałej Wspólnej Rady (PJC), będą stawały się w coraz większym stopniu ważnym czynnikiem międzynarodowego pokoju i stabilności.
Obiektywnie rzecz biorąc, sytuacja polityczna, ekonomiczna oraz bezpieczeństwo Rosji mogą jedynie zyskać dzięki współpracy z państwami euroatlantyckimi. Niemniej istnieje i taka ewentualność, że zależnie od rozwoju sytuacji wewnętrznej może ona obrać w XXI wieku całkiem inny kierunek. Jej demokratyczne instytucje i tradycje dopiero powstają i dlatego spoczywają na bardzo kruchych fundamentach. Rosja jest w znacznie większym stopniu skorumpowaną oligarchią niż państwem demokratycznym. Jej gospodarkę podtrzymują w dużej mierze zaciągane na masową skalę kredyty i pomoc udzielana przez międzynarodowe instytucje finansowe. Obywatele rosyjscy są niespokojni, zdemoralizowani i narasta w nich gniew. Polityka zagraniczna tego kraju to mieszanina pragmatycznej współpracy z Zachodem, tęsknot za poprzednim statusem wielkiego mocarstwa oraz stałego potwierdzania hegemonicznych żądań wobec strefy wpływów byłego Związku Radzieckiego.
Zagrożenie dla bezpieczeństwa regionalnego i globalnego mogłoby spowodować na nowo załamanie się w Rosji trwającego obecnie procesu przechodzenia do demokratycznego systemu rynkowego, podległego rządom prawa. Stając przed perspektywą upadku reform politycznych i gospodarczych, może ona powrócić do autokratycznego, szowinistycznego i zamkniętego systemu, który zagrażałby jej bliższym i dalszym sąsiadom. Przyszli przywódcy polityczni mogą przecież dojść do wniosku, że aby utrzymać rządy autorytarne, Moskwie potrzebne jest pewne napięcie w stosunkach z Zachodem. Mogą też oni zawrzeć sojusz z Chinami w ramach koalicji skierowanej przeciwko Zachodowi. Oba scenariusze niosą ze sobą zagrożenia dla międzynarodowego pokoju i stabilności oraz dla interesów państw członkowskich NATO.
Interesy NATO a sytuacja w Azji. W związku ze zmianami technologicznymi i wynikającymi z nich zmianami gospodarczymi, jesteśmy świadkami coraz większych współzależności na naszym globie. Rozwój sytuacji w Azji, z punktu widzenia interesów państw członkowskich NATO, nie może już być postrzegany jako obojętny. Kryzys azjatycki udowodnił, że bezpieczeństwa finansowego i pomyślności ekonomicznej tego kontynentu nie da się oddzielić od kondycji narodów żyjących w regionie euroatlantyckim.
Jedną z najważniejszych i najmniej pewnych kwestii, jakie staną przed NATO w XXI wieku, jest pytanie o rolę, jaką w przyszłości odegrają Chiny. Czy kraj ten, z największą liczbą mieszkańców na świecie, z ogromnymi zasobami naturalnymi, rosnącym potencjałem militarnym i komunistycznym systemem rządów, stanie się brutalnym mocarstwem- Czy też może Chiny zostaną w takim stopniu włączone w globalny system gospodarczy, że ich społeczeństwo i rząd zaczną ewoluować w stronę większego pluralizmu, nie zagrażając już międzynarodowemu systemowi bezpieczeństwa- W dniu dzisiejszym sojusznicy nie mają pewności, że Chiny będą głównym czynnikiem zagrażającym przyszłemu bezpieczeństwu, choć nie mogą odrzucić takiej ewentualności.
Na Półwyspie Koreańskim poważnym, stale obecnym zagrożeniem jest Korea Północna. Nigdy państwo to nie było postrzegane jako "problem stojący przed NATO", a sprawę zapewnienia bezpieczeństwa w tym regionie pozostawiano - jak dotąd - Stanom Zjednoczonym. Ale wygaśnięcie tamtejszych napięć lub też odwrotnie - wybuch wojny może poważnie odbić się na interesach wszystkich państw Sojuszu.
Występujące obecnie na południu Azji napięcia w stosunkach pomiędzy Indiami i Pakistanem przybierają coraz bardziej niebezpieczne proporcje, bowiem wybuch jakiegokolwiek konfliktu w tym regionie grozi użyciem broni nuklearnej. Właśnie owa "groźba" rozprzestrzeniania broni jądrowej cechuje obecne stosunki między obu tymi krajami.
Natomiast Japonia odgrywa istotną i konstruktywną rolę w stosunkach międzynarodowych. Swe interesy opiera na międzynarodowym pokoju i stabilności w Europie, na Bliskim Wschodzie oraz w Azji. Jeśli chodzi o zadania, jakie stoją przed wspólnotą euroatlantycką w związku z Japonią, sprowadzają się one do udzielenia jej pomocy w przejmowaniu jak największej odpowiedzialności za pokój i stabilność w tym regionie oraz we wnoszeniu wkładu w bezpieczeństwo międzynarodowe na znacznie szerszą skalę.
Elastyczne i zróżnicowane podejście do misji NATO. Stale zmieniający się i coraz bardziej różnorodny świat, niosący potencjalne zagrożenia, ryzyko i wyzwania, będzie wymagać od sojuszników bardziej elastycznego podejścia do obrony własnych interesów. Chociaż w chwili obecnej możliwości powstania nowych zagrożeń dla integralności terytorialnej państw NATO są niewielkie, jednak nie można ich wykluczyć. Sytuacja w Bośni udowodniła, że państwa członkowskie muszą zachować zdolność rozmieszczania sił zbrojnych w trakcie operacji koalicyjnych prowadzonych poza ich własnymi granicami. Wyraźnie widać, że w obu takich sytuacjach NATO będzie stanowić najlepszą strukturę dla przygotowania i koordynacji działań podejmowanych przez sojuszników w konfrontacji z takimi problemami.
W XXI wieku NATO niewątpliwie odniesie korzyści prowadząc politykę, której celem będzie zapobieganie międzynarodowym konfliktom poprzez konsultacje i współpracę z państwami nie będącymi członkami Sojuszu. Dzięki umiejętności dyplomatycznego zapobiegania nieporozumieniom, eliminowania potencjalnych źródeł konfliktów, pośredniczenia w sporach i przeciwdziałania zagrożeniom, znacznie zmniejszy się liczba rzeczywistych wyzwań, jakie mogą zagrozić interesom sojuszników.
Sojusznicy będą musieli ustalić, kiedy należy wykorzystywać NATO rozwiązywania takich nowych problemów, jak terroryzm, rozprzestrzenianie broni, masowe migracje czy inne zjawiska zagrażające interesom państw członkowskich. W XXI wieku może się okazać, że bardziej skuteczne w rozwiązywaniu niektórych z nich są inne organizacje, jak choćby ONZ. Przykładowo, dobrze byłoby, gdyby Japonia i inne państwa spoza obszaru euroatlantyckiego wzięły na siebie odpowiednio dużą część obowiązków. Z drugiej jednak strony może się okazać, że sojusznicy nie zechcą polegać we wszystkich przypadkach na organach ONZ. Struktura NATO, umożliwiająca skuteczne konsultacje i koordynację działań, może się okazać bardzo przydatna w pewnych okolicznościach. W każdym razie niezawodna struktura koalicyjna NATO pozostanie w XXI wieku jednym z najważniejszych czynników stabilizujących sytuację międzynarodową.
Ograniczenia działań NATO spoza artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Traktat Północnoatlantycki nie ogranicza możliwości wykorzystania struktur Sojuszu do rozwiązywania problemów, które nie mieszczą się w określeniu misji zbiorowej obrony, podanym w artykule 5. Nie nakłada on żadnych ograniczeń co do typu przewidzianych operacji, ani co do rodzaju sił zbrojnych i broni. Nie określa także miejsca geograficznego, w jakim operacje te mogą być przeprowadzone.
W praktyce jednak istnieje kilka politycznych czynników, które ograniczają działania podejmowane przez NATO. Niewielu sojuszników poparłoby wykorzystanie sił sojuszniczych na terenie Azji. Istnieje jednak możliwość, że przyjdzie im podjąć decyzję w sprawie użycia struktur NATO bliżej ich własnego domu, choć już poza granicami Europy, na przykład na Bliskim Wschodzie czy w Afryce. Podobnie jak działania podejmowane przez siły NATO w Bośni - poza granicami obowiązywania artykułu 5, określonymi w artykule 6 - mają charakter bezprecedensowy, tak samo byłoby w przypadku ich wykorzystania poza granicami Europy. Jednak - jak już wspomniano - istnieje duże prawdopodobieństwo, że w XXI wieku najwięcej zagrożeń dla pokoju i interesów państw NATO pojawi się w regionie Morza Śródziemnego. Dzisiaj, co prawda, są małe szanse na to, by sojusznikom udało się z wyprzedzeniem dojść do porozumienia w sprawie reagowania na ewentualne nieprzewidziane sytuacje. Pozostawią oni najpewniej podejmowanie takich decyzji aż do chwili, gdy będą mieli z nimi do czynienia w rzeczywistości. Problem jednak polega na tym, że odwlekając je - w gruncie rzeczy eliminują pewne opcje, bowiem w ten sposób zmniejszają zdolność dowództwa wojskowego NATO do planowania i przeprowadzania operacji z dala od terytorium Sojuszu, a także w najróżniejszych warunkach geograficznych i klimatycznych.
Kwestia mandatu. Powstający system bezpieczeństwa euroatlantyckiego wyraźnie wymaga współdziałania pomiędzy NATO i innymi organizacjami działającymi poza strukturami Sojuszu. Jeśli chodzi o przyszłe misje, istotną sprawą jest ustalenie stosunków między NATO a ONZ i OBWE. Sojusznicy wyrazili już gotowość rozpatrywania wniosków o podjęcie określonych operacji pokojowych, składanych przez obie wyżej wymienione organizacje.
W chwili obecnej, jak również w łatwej do przewidzenia przyszłości, niewielu spośród sojuszników gotowych byłoby do wyrażenia zgody na zaangażowanie się Sojuszu w misje, wykraczające poza postanowienia artykułu 5, bez żadnych politycznie znaczących, międzynarodowych podstaw prawnych dla tego typu działań. Wszyscy, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi, wolą, by tego rodzaju mandat pochodził od ONZ, dzięki czemu podjęte operacje miałyby możliwie najszersze wsparcie międzynarodowe. Mandat OBWE, gdyby akurat o niego miało chodzić, także byłby mile widziany, mimo że reprezentowałby znacznie węższą bazę polityczną. W następnym stuleciu może się jednak zdarzyć, że żadna z wyżej wymienionych organizacji nie zechce udzielić swego mandatu, prawdopodobnie z powodu sprzeciwu Rosji. Sytuacja tego rodzaju nie tylko zagroziłaby stosunkom NATO-Rosja, ale przyczyniłaby się także do powstania poważnych kontrowersji wśród sojuszników, dzieląc ich na tych, którzy gotowi byliby podjąć taką operację bez mandatu, i na tych, którzy sprzeciwialiby się temu. Do takiej właśnie sytuacji doszło przy okazji konfliktu w Kosowie.
Rozszerzenie - wyzwaniem dla NATO. NATO zobowiązało się, że przystąpienie do Sojuszu Polski, Czech i Węgier nie będzie ostatnim etapem rozszerzania i że jego drzwi pozostaną otwarte przed państwami, które wyrażą chęć zostania jego członkami i spełnią określone kryteria. Mimo ogólnej zgody, wyrażonej w trakcie i po spotkaniu w Madrycie, sojusznicy jednak nie mają pewności, jak postępować dalej. Niektórzy są za tym, by po szczycie w Waszyngtonie zrobić przerwę, inni - gorąco popierają nadanie rozszerzeniu "południowego wymiaru", który objąłby Rumunię i/lub Słowenię jako kolejną grupę nowych członków. Niektórzy członkowie Sojuszu z północy Europy są przeciwni nadaniu biegu sprawie członkostwa tych dwóch krajów bez należytego rozpatrzenia aspiracji krajów bałtyckich.
Po zainicjowaniu procesu rozszerzenia, państwa NATO muszą udowodnić w trakcie kwietniowego spotkania w Waszyngtonie, że nadal popierają zasadę otwartych drzwi. Jeśli tego nie uczynią, runą obecne oczekiwania co do przyszłej Europy. Mogłoby to zmniejszyć entuzjazm, z jakim kandydaci przystępowali do Partnerstwa dla Pokoju, przyczynić się do destabilizacji i ożywienia tendencji nacjonalistycznych w polityce obronnej. Sądząc po obecnych podziałach, jakie panują wśród sojuszników, przygotowania do szczytu waszyngtońskiego mogą utknąć w sporach na temat tego, czy zaprosić jednego lub więcej nowych członków, a jeśli tak, to których. Pytanie to należy rozstrzygnąć z wyprzedzeniem, aby uniknąć jakichkolwiek sporów w trakcie obchodów pięćdziesięciolecia NATO.
Podczas szczytu w Waszyngtonie sojusznicy mają do wyboru następujące rozwiązania: zaprosić jednego lub więcej kandydatów do rozpoczęcia negocjacji w sprawie członkostwa; ustawić wszystkich obecnych kandydatów na "linii startu", przyjmując założenie, że każdy z nich będzie podążać w kierunku członkostwa we własnym tempie; nie wystosowywać żadnych zaproszeń w Waszyngtonie, ale uzgodnić, że jedno lub więcej państw otrzyma zaproszenie w trakcie kolejnego szczytu NATO. Spośród tych opcji jedynie zaproszenie wystosowane do przynajmniej jednego kraju byłoby wyraźnym sygnałem, że drzwi nadal stoją otworem, a w chwili obecnej wydaje się, że jedynym państwem, które spełnia wymagane kryteria otrzymania zaproszenia, jest Słowenia. Natomiast rozwiązanie polegające na wyznaczeniu jednej linii startowej sugerowałoby wprawdzie, że drzwi pozostają otwarte, ale wszyscy kandydaci biorący już udział w wyścigu mogą traktować tę opcję jako nie wnoszącą istotnej zmiany do obecnej sytuacji. Odsunięcie całej sprawy do czasu kolejnego spotkania na szczycie pozwoli, co prawda, zyskać na czasie, ale stwarza niebezpieczeństwo, że drzwi do członkostwa będą postrzegane jako zamknięte lub też że może je zamknąć Rosja.
Można też oczekiwać, że jedno lub więcej spośród państw zachowujących dotąd neutralność wystąpi w końcu o członkostwo w NATO. Sojusznicy muszą więc być przygotowani, że w najbliższych latach taki wniosek złoży Austria, a w dalszej perspektywie także Szwecja i Finlandia - niewykluczone, że w połączeniu z szansą przystąpienia do Sojuszu państw bałtyckich.
Powiększenie NATO o trzech nowych członków nie zmieni w zasadniczy sposób dynamiki podejmowania decyzji. Z proceduralnego punktu widzenia wypracowanie konsensusu przez dziewiętnaście państw nie powinno nastręczać więcej trudności niż w przypadku obecnych szesnastu członków. Z merytorycznego punktu widzenia wydaje się, że przynajmniej w najbliższej przyszłości nowi członkowie nie będą stwarzać problemów w tym zakresie, w przeciwieństwie do niektórych obecnych członków Sojuszu.
Kiedy grono członków NATO przekroczy liczbę dziewiętnastu, zwiększy się polityczna, społeczna, kulturowa i gospodarcza różnorodność Sojuszu. W efekcie nieporównanie trudniej będzie doprowadzić do konsensusu. Jednak na drugiej szali trzeba położyć korzyści, jakie mogą wyniknąć z obiecanego rozszerzenia NATO, polegające na istnieniu nie podzielonej Europy, obejmującej coraz większą liczbę państw, których poczucie bezpieczeństwa przyczyni się do zwiększenia stabilności w regionie. To właśnie o tym muszą myśleć sojusznicy oceniając potencjalnych kandydatów. Bezwarunkowa akceptacja i przyjęcie przez nich celów Sojuszu oraz jego misji będzie najlepszym dowodem na to, że nowy sojusznik będzie także "dobrym sojusznikiem".
Prawdziwym wyzwaniem dla powiększającego się Sojuszu będzie zapewnienie pełnego udziału w procesie podejmowania decyzji, które powinny zapadać w odpowiednim czasie i stanowić skuteczną reakcję na problemy bezpieczeństwa. NATO zawsze przyświecał cel pozyskania wsparcia wszystkich sojuszników i zapewnienia ich udziału w działaniach będących reakcją na zagrożenia. Czasami, jak to się już przecież zdarzało w przeszłości, jeden lub więcej z nich może nie brać fizycznie udziału w danej operacji, lecz wspierać ją - udzielając na nią zgody politycznej. Gdyby jednak miało się okazać, że jeden lub więcej sojuszników nie jest w stanie przyłączyć się do proponowanej akcji, obecnie przyjęta w NATO praktyka pozwala mu skorzystać z "procedury milczenia", bez konieczności wyrażania sprzeciwu wobec akcji zaakceptowanej przez pozostałych członków Sojuszu. (Ważne jednak, by nie było wątpliwości, że w sytuacji gdy dany sojusznik nie bierze udziału w akcji prowadzanej przez NATO, jego oficerowie i inny personel zatrudniony w armii i upoważniony do piastowania stanowisk w zintegrowanej strukturze dowodzenia, w żadnym wypadku nie zostanie z niej wycofany.) Jeśli jeden lub więcej sojuszników ostro oponuje przeciwko proponowanej akcji i blokuje osiągnięcie konsensusu, kraje członkowskie, pragnące wziąć w niej udział, powinny wówczas stworzyć koalicję ad hoc działającą poza formalną strukturą NATO.
Widać zatem wyraźnie, że tego typu problemy związane z podejmowaniem decyzji wymagają, by konsultacje polityczne wśród państw NATO przebiegały terminowo, miały charakter otwarty i kompleksowy. Wraz ze wzrostem liczby członków, ważne staje się zapewnienie odpowiednio elastycznych procedur Rady Północnoatlantyckiej, tak by sojusznicy mogli rozwiązywać bardziej złożone problemy bezpieczeństwa, jakie zapewne przyniesie ze sobą XXI wiek.
Potrzeba dalszych przekształceń struktury dowodzenia NATO. Uzgodniona w 1997 roku reforma struktury dowodzenia NATO jest krokiem w odpowiednim kierunku, choć nie zamyka procesu jej wprowadzania. Wraz z przystąpieniem nowych państw struktura ta będzie wymagała, przy założeniu wariantu minimum, odpowiedniego dostosowania jej do powiększonego składu. Sojusznicy będą także musieli wypracować stanowisko, które umożliwi Francji powrót do pełnego udziału w działaniach wojskowych, bez uszczerbku dla efektywności tej struktury. Zadanie to będzie wymagało od nich ponownego przyjrzenia się takim podstawowym sprawom, jak na przykład czy europejscy członkowie NATO powinni uzyskać więcej obowiązków związanych z dowodzeniem oraz czy struktura geograficzna, czy też raczej nowa struktura funkcjonalna pozwoli najlepiej rozwiązywać problemy, jakie może przynieść XXI wiek.
Efektywne planowanie obronne misji spoza artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Aby sprostać różnorodnym wyzwaniom, jakie niesie XXI wiek, niezbędne jest stałe przystosowywanie planowania obronnego do nowego ukierunkowania przyszłych misji. Proces planowania obronnego musi w większym stopniu koncentrować się na wymaganiach związanych z przewidywaniem wielkości sił i zapewnieniem elastyczności ich działania, tak by pomagał w wypracowaniu stanowiska koalicji wobec nieprzewidzianych sytuacji. System ten nie będzie jednak funkcjonował sprawnie, o ile sojusznicy z większą otwartością niż dotychczas nie zobowiążą się wobec wojskowych planistów i dowódców NATO do angażowania własnych sił zbrojnych w operacje wykraczające poza zakres artykułu 5.
Znaczenie Partnerstwa dla Pokoju i Euroatlantyckiej Rady Partnerstwa. Może się wydawać, że wraz z przystąpieniem do NATO nowych członków spadnie rola Partnerstwa dla Pokoju (PdP) i Euroatlantyckiej Rady Partnerstwa (EAPC). Należy jednak pamiętać o tym, że proces rozszerzania Sojuszu może się rozciągnąć w czasie na wiele lat i dopóki w Europie pozostaną państwa, które nie przystąpiły do NATO, ale noszą się z takim zamiarem i pragną współpracować, dopóty trzeba będzie utrzymać działalność PdP i EAPC. Partnerstwo pozostanie nadal sposobem na to, by kraje wyrażające wolę przystąpienia do Sojuszu rozwijały swój potencjał i zdolności militarne, zanim jeszcze zostaną jego członkiem. Już na początku XXI wieku członkowie PdP będą mogli wyznaczać swoich oficerów łącznikowych na różnych szczeblach struktury dowodzenia NATO. Proces planowania i oceny (PARP), prowadzony w ramach PdP, zwiększy kompatybilność operacyjną między siłami wojskowymi a innymi instytucjami w państwach członkowskich NATO i poza nim. EAPC służyć będzie jako forum konsultacji pomiędzy Sojuszem i państwami nie będącymi jego członkami. W chwili obecnej najważniejszą kwestią związaną z tym forum jest odpowiedź na pytanie, czy EAPC będzie odgrywać rolę operacyjną, szczególnie jeśli chodzi o podejmowanie decyzji dotyczących misji pokojowych, w których przewiduje się znaczny udział krajów partnerskich.
Zrównoważenie udziału USA i Europy w Sojuszu. W XXI wieku konieczne będzie, by sojusznicy europejscy jasno określili swoje rzeczywiste zobowiązania polityczno-wojskowe, a Stany Zjednoczone utrzymały swą wiodącą rolę i dotychczasowe zaangażowanie. Nadal istotną kwestią pozostaje podział obowiązków pomiędzy suwerenne państwa członkowskie, z których każde pragnie osiągnąć maksymalne korzyści z tego układu - przy kosztach nie zagrażających priorytetom przyjętym w ich budżetach. Jeśli chodzi o podział obciążeń, Sojuszowi nigdy nie uda się osiągnąć takiego stanu, aby wszyscy sojusznicy byli całkowicie zadowoleni z równowagi pomiędzy kosztami i zyskami. Jednakże historyczny poziom obciążeń ponoszonych przez Stany Zjednoczone coraz trudniej uzasadnić, zwłaszcza biorąc pod uwagę zasobność europejskich członków Sojuszu. Aby zapewnić jego działanie, trzeba stale zwracać uwagę na zapewnienie sprawiedliwego podziału ról i obowiązków zarówno między państwa europejskie, jak i między Europę i Amerykę Północną.
Jedynym sposobem na to, by zmaksymalizować wkład sojuszników europejskich i zapewnić rzeczywistą równowagę obciążeń i obowiązków przypadających na Europę i Stany Zjednoczone jest - jeśli to tylko możliwe - podejmowanie wspólnych działań. Panuje jednak i taki pogląd, że Europa zacznie wspólnie działać jedynie wówczas, gdy Stany Zjednoczone przestaną integrować się militarnie ze swymi europejskimi sojusznikami i zaczną wymagać od nich samodzielności. Gdyby jedynym celem miało być wymuszenie samodzielności Europy, być może taką strategię można by proponować w XXI wieku. W konsekwencji jednak doszłoby do strategicznego rozejścia się USA i Europy, a dzielenie się obciążeniami stałoby się jeszcze mniej skuteczne. Konsolidacja wysiłków europejskich nie może odbyć się kosztem zanikania współpracy transatlantyckiej czy osłabienia integracji obronnej.
Wydaje się więc, że w XXI wieku najbardziej korzystny dla interesów wszystkich państw NATO byłby stały proces wspólnego ponoszenia obciążeń i odpowiedzialności związanych z obroną transatlantycką, a nie ich rozdział. Tego rodzaju podejście nie przyniesie natychmiast radykalnych zmian, ale może doprowadzić do ewolucji, dzięki której wzrośnie rola i obowiązki Europy, bez niebezpieczeństwa zerwania łączności strategicznej.
Europejska Tożsamość w dziedzinie Bezpieczeństwa i Obrony (ESDI) - element systemu bezpieczeństwa transatlantyckiego. W XXI wieku Unia Europejska będzie stawała się w coraz większym stopniu ośrodkiem decyzyjnym, wywierającym wpływ na codzienne życie Europejczyków. Unia walutowa wymusi przyspieszenie tempa integracji w wielu sektorach. W rezultacie może stać się motorem przybliżającym powstanie unii politycznej. Z powodu silnie odczuwanej tożsamości narodowej i dążenia do ochrony suwerenności narodowej, a także różnic cechujących warunki życia w większości krajów europejskich, proces integracji będzie miał jednak charakter ewolucyjny. Ponadto, wraz ze wzrostem liczby członków Unii, rozwój Europy będzie przypominał koncentryczne kręgi. W ich środku znajdzie się mała grupka państw najbardziej zaawansowanych w procesie integracji, natomiast w większej odległości znajdą się pozostałe kraje, będące na mniej zaawansowanych etapach tego procesu. Nie należy oczekiwać powstania czegoś w rodzaju "Stanów Zjednoczonych Europy", przynajmniej w pierwszych dekadach XXI stulecia.
Jak długo w Europie nie dojdzie do prawdziwej unii politycznej, a Unię Europejską cechować będą różne szczeble integracji, tak długo nie dadzą się w pełni zintegrować wysiłki obronne europejskich sojuszników. Oznacza to, że Unia Zachodnioeuropejska nadal będzie ucieleśnieniem tożsamości obronnej Europy w NATO i pozostanie ośrodkiem współpracy obronnej w Unii Europejskiej. W dającej się przewidzieć przyszłości nadal będzie konieczny tego typu pomost pomiędzy NATO a Unią Europejską oraz między Europą suwerennych państw a Europą w pełni zintegrowaną. Niezależnie od tego, jakie zajdą zmiany organizacyjne, powinny one gwarantować, że proces europejskiej integracji obronnej pozostanie zgodny z koniecznym systemem bezpieczeństwa transatlantyckiego i że system ten będzie wspierał.
Równowaga przemysłów obronnych USA i Europy a współpraca w dziedzinie obrony. Sojusznicy europejscy przestaną odgrywać w NATO ważną i niezawodną rolę, o ile nie uda się im skonsolidować przemysłu zbrojeniowego. Obecna struktura tej branży w Europie jest mało efektywna, stworzona w czasach, gdy firmy krajowe (często nazywane "narodowymi czempionami") utrzymywały się dzięki zamówieniom rządowym, wspomaganym przez eksport i subsydia na cele obronne. Rynki wewnętrzne kurczą się, zmniejszają się także środki na finansowanie niesprawnej bazy. Jest to szczególnie wyraźne w kontekście niedawnych lub przewidywanych cięć w wydatkach na cele obronne. Planowana europejska unia gospodarcza i walutowa jeszcze bardziej utrudni europejskim rządom zmniejszenie przepaści, jaka dzieli europejski i amerykański przemysł obronny.
Czołowymi dostawcami dla zakrojonych na dużą skalę przedsięwzięć obronnych w USA są czterej producenci: Lockheed Martin, Boeing/McDonnell Douglas, Northrop Grumman i Raytheon. Natomiast w Europie baza ta jest rozdrobniona i składa się z wielu firm. O ile Europa nie stworzy bardziej jednolitego rynku produktów obronnych, który z kolei sprzyjać będzie powstawaniu paneuropejskich firm produkujących na cele obronne, niewiele zakładów europejskich będzie mogło rywalizować z ich amerykańskimi odpowiednikami co do skali, zakresu i przewagi konkurencyjnej. Może to spowodować wyższe koszty zaopatrzenia i doprowadzić do wzrostu protekcjonizmu, który w jeszcze większym stopniu ograniczy zakres transatlantyckiej wymiany między przemysłami obronnymi i może wywołać napięcia w handlu. Transatlantycka współpraca obronna i handel sprzyjają interoperacyjności, zmniejszają ogólne koszty obronne i przyczyniają się do rozwoju konkurencji, która jest niezbędna do stymulowania nowatorstwa i obniżki kosztów. Europa zbyt wolno przeprowadza konsolidację swego przemysłu obronnego i jeśli nie zwiększy swych wysiłków w tym zakresie, istniejąca już teraz przepaść powiększy się jeszcze w następnym stuleciu.
Mimo słuszności powyższych argumentów, na drodze do integracji europejskiej przemysłowej bazy obronnej stoi kilka poważnych przeszkód. Pierwszą z nich jest dążenie rządu Francji do utrzymania kontroli nad przemysłem obronnym. I chociaż jej stanowisko w tej sprawie zaczyna ulegać zmianie na korzyść restrukturyzacji tego sektora, nadal ma ona niechętny stosunek do łączenia własnych przedsiębiorstw państwowych z innymi tego typu zakładami w Europie. Drugą taką przeszkodą jest utrzymujące się na wysokim poziomie bezrobocie. Konsolidacja przemysłu obronnego wymaga fuzji firm, co oznacza utratę tysięcy miejsc pracy, przyczyniając się tym samym do dalszego obciążenia gospodarki europejskiej i systemu opieki społecznej kosztami bezrobocia. Trzecia przeszkoda to brak harmonizacji polityki podatkowej i socjalnej oraz przepisów dotyczących działalności gospodarczej i zaopatrzenia armii w krajach europejskich.
Wyżej wspomniane oraz inne przeszkody blokowały zgodną z logiką konsolidację europejskiego przemysłu obronnego w przeszłości, i możliwe, że nadal będą stać na jej drodze w przyszłości, o ile rządy krajów europejskich nie zdecydują się na reformy. Przy braku w Unii Europejskiej bardziej intensywnej i wszechstronnej wspólnej polityki zagranicznej i w dziedzinie bezpieczeństwa (CFSP), współpraca transatlantycka w zakresie przemysłu obronnego najpewniej będzie się sprowadzać do tworzenia małych grup firm produkujących na cele obronne i nie przyczyni się do wykreowania europejskich "czempionów".
Zmiany technologiczne a koalicyjne operacje NATO. Aby reagować skutecznie na ewentualne przyszłe zagrożenia, NATO będzie musiało wprowadzić na pole walki wiele rozwiązań technologicznych, pozwalających na obronę sił zbrojnych oraz terytorium przed różnorodnymi zagrożeniami rakietowymi. Zarazem siły NATO należy wyposażyć w odpowiednie środki, tak by mogły odpowiedzieć w przypadku użycia broni masowego rażenia lub, według idealnego scenariusza, zapobiec jej użyciu przez przeciwnika.
Stany Zjednoczone przodują w tego rodzaju wysiłkach i dlatego już dziś niepokoi je fakt, że ich sojusznicy pozostają w tyle w niektórych istotnych dziedzinach techniki. W nadchodzących dekadach sytuacja ta może mieć negatywny wpływ na podejmowane działania operacyjne. Rosnąca przepaść technologiczna może się przyczynić do tarć politycznych i ekonomicznych z powodu ewentualnej dominacji USA na rynku nowych technologii stosowanych w produkcji broni, może też poważnie zaważyć na zdolności przeprowadzenia przez NATO operacji koalicyjnych. Nowe technologie umożliwią prowadzenie działań wojennych w całkowicie inny sposób, przy zastosowaniu nowych rodzajów broni oraz koncepcji operacji militarnych, a europejscy sojusznicy mogą mieć trudności w dotrzymaniu kroku USA.
Stany Zjednoczone są obecnie jedynym państwem o dobrze rozwiniętej infrastrukturze kosmicznej. Pomimo okazywanego przez Europejczyków zainteresowania rozwojem środków wojskowych, opartych na technologii kosmicznej, stale maleją możliwości osiągnięcia przez nich tego celu. W ciągu następnych kilku lat postęp techniczny, dokonujący się w dziedzinie systemów mikroelektromechanicznych, mikrorobotyzacji, broni wykorzystującej ukierunkowaną energię czy też elektroniki, może stworzyć takie możliwości, na utratę których - zdaniem USA - nie można sobie pozwolić, a których ich europejscy sojusznicy nie będą w stanie opracować i zastosować. Ponadto NATO będzie musiało skoordynować swoje działania, by dotrzymać kroku i wykorzystywać opracowywane dla celów komercyjnych i powszechnie dostępne technologie (np. w zakresie telekomunikacji, rzeczywistości wirtualnej, interfejsów człowiek-komputer, geolokacji czy technologii mappingowych), tym bardziej że dostępu do nich trudno będzie zabronić potencjalnym przeciwnikom.
Potrzeba analizy strategii i doktryny NATO w zakresie broni jądrowej. Wydarzenia takie jak rozszerzenie NATO, ewolucyjny rozwój stosunków z Rosją, bliższa współpraca Francji z Sojuszem, czy też proces opracowywania przez członków Unii Europejskiej wspólnej polityki zagranicznej i w dziedzinie bezpieczeństwa, mogą zmusić państwa członkowskie Sojuszu, by w okresie kilku najbliższych lat poświęciły więcej uwagi swojej polityce jądrowej i wypracowały stanowisko w tej sprawie. W związku z radykalną zmianą zagrożeń może się okazać, że państwa członkowskie NATO będą musiały opracować nowe stanowisko w sprawie roli, jaką broń jądrowa ma odgrywać w ich strategii, jak również wypracować nowe sposoby prowadzenia konsultacji na ten temat.
W skład NATO wchodzą trzy mocarstwa nuklearne: USA, Francja i Wielka Brytania. Wydaje się, że te trzy państwa pozostaną mocarstwami jądrowymi w dającej się przewidzieć przyszłości, a na pewno przez znaczną część XXI stulecia. Opracowana w 1991 roku nowa Koncepcja strategiczna NATO stwierdza (4) ,że "podstawowy cel sił nuklearnych Sojuszu ma charakter polityczny: zachowanie pokoju, zapobieżenie przymusowi oraz każdemu rodzajowi wojny". Koncepcja ta opiera się głównie na potencjale jądrowym USA, Francji i Wielkiej Brytanii. Znalazło się tam również stwierdzenie, że rozmieszczenie broni jądrowej na terenie Europy w czasach pokoju (chodzi tu o marginalne co do skali rozmieszczenie na terytorium kilku państw europejskich kilkuset amerykańskich bomb typu free-fall wraz z samolotami podwójnego przeznaczenia) " jest istotnym politycznym i wojskowym ogniwem między europejskimi i północnoamerykańskimi członkami Sojuszu". Nawet w sytuacji ekstremalnej, jaką byłby nowy antagonizm z Rosją, istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, by reakcja Zachodu na militarne zagrożenie z jej strony oparła się na wyżej wspomnianych bombach. Wynika stąd wniosek, że z wojskowego punktu widzenia bomby te mają raczej rezerwować miejsce na wypadek decyzji o rozmieszczeniu alternatywnych systemów jądrowych, pochodzących z arsenału USA i mających wesprzeć strategię NATO.
Z politycznego punktu widzenia najważniejszym uzasadnieniem obecności jądrowej USA w Europie jest fakt, że w zasadzie wszystkie rządy europejskie nadal są najwyraźniej przekonane, że obecność amerykańska w Europie, w tym bezpośrednia łączność z amerykańskim systemem nuklearnym, przyczynia się znacznie do stabilności i pokoju na tym kontynencie. Ponadto stała obecność amerykańskiej broni jądrowej w Europie może być uważana przez niektóre państwa europejskie za wystarczający powód, by nadal prowadzić wzmożone konsultacje w ramach Grupy Planowania Nuklearnego (NPG).
Tarcia wewnętrzne zagrożeniem spójności NATO. Biorąc pod uwagę, że większość zewnętrznych zagrożeń dla interesów państw członkowskich NATO rodzi się w basenie Morza Śródziemnego i regionie Bliskiego Wschodu, należy uznać za tragedię to, iż dwa państwa członkowskie - Grecja i Turcja - nadal postrzegają siebie jako potencjalnych przeciwników. Jeśli nie uda im się wypracować kompromisowych rozwiązań w zakresie dzielących je problemów, zwłaszcza w kwestii Cypru, koalicyjna reakcja na pojawiające się w tym regionie wyzwania dla pokoju i bezpieczeństwa stanie się trudna, a czasem wręcz niemożliwa. I chociaż głównym powodem powstania NATO nie była potrzeba zapewnienia pokojowych stosunków pomiędzy jego członkami, doprowadzenie do pokoju i współpracy między Grecją i Turcją pozostanie dla Sojuszu sprawą priorytetową.
Mimo iż wśród państw członkowskich dochodzi także do innych poważnych nieporozumień, jak w przypadku Wielkiej Brytanii i Hiszpanii w kwestii Gibraltaru, to właśnie stosunki grecko-tureckie wydają się być piętą achillesową NATO w regionie Morza Śródziemnego.